...

sobota, 23 czerwca 2012

Zbawienie, Zadośćuczynienie, Pokuta, Usprawiedliwienie - Soteriologia Katolicka


Zbawienie, zadośćuczynienie (pokuta) i usprawiedliwienie to terminy związane z Katolickim Dogmatem Soteriologii.

Chrześcijaństwo a inne koncepcje zbawienia.
Zbawienie znajduje się w centrum poszukiwań wielu religii istniejących na świecie. Zbawienie jest przez nie jednak rozumiane często w sposób odle­gły od chrześcijańskiego orędzia.
Owe pogańskie nurty religijności mają jednak szereg ele­mentów wspólnych:
1.   wyzwolenie dotyczy jednostki, a nie wspólnoty;
2. stan świadomości, do którego dąży wyznawca, wiąże się ze zniesieniem granicy (przekroczeniem różnicy) między otaczają­cym uniwersum a jednostką; np. podstawowa formuła wyrażająca zbawienie w hinduizmie — „atman jest brahmanem"— oznacza akt poznawczy dający wgląd w podobieństwo istoty duszy indy­widualnej (atman) do duszy świata (brahman); por. buddyjska nirwana;
3.  zbawienie jest wynikiem własnego wysiłku.
Na tym tle nabierają wyrazistości istotne aspekty chrześcijań­skiej soteriologii:
podkreślona jest rola wspólnoty;
zbawienie nie jest wyzbyciem się własnej indywidualności, ale jej pogłębieniem; zbawienie jest boskim darem.
Głowne wypowiedzi Magisterium Kościoła
Tajemnica zbawienia jest w centrum chrześcijaństwa i wszyst­kie określenia dogmatyczne jej w jakimś stopniu dotyczą.

Sobor Konstynopolitański I (381)
Najważniejszą wypowiedzią Kościoła na te­mat zbawienia jest fragment wyznania wiary przyjęty na Soborze Konstantynopolitańskim I (381)
Wierzymy [...] w jednego Pana Jezusa Chrystusa, [...], który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i przyjął ciało za spra­wą Ducha Świętego z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem
W świetle tego tekstu okazuje się, że motywem boskiego dzia­łania w Chrystusie i celem, ku któremu ono zmierza, jest obdaro­wanie człowieka zbawieniem. Zbawczym działaniem jest przy tym całość wydarzenia Jezusa Chrystusa (Wcielenie, Męka, Śmierć, Zmartwychwstanie), a nie wyłącznie Jego śmierć.

II Synod w Orange (529), W dyskusji z pelagianami, za sprawą św. Augustyna rozwinął się na Zachodzie nurt refleksji podkreślający znaczenie domowości boskiego działania. Źródłem usprawiedli­wienia grzesznika nie może być jego naturalna sprawiedliwość płynąca z wypełniania prawa, ale jest nim Boża łaska. II Synod w Orange (529), który okazał się decydujący w przyznaniu na­uczaniu biskupa Hippony istotnej roli w zachodniej teologii, w dyskusji z mnichami z Lerynu podkreślił związek usprawiedliwienia ze śmiercią Jezusa:
         jak tym, którzy chcą być usprawiedliwieni przez zachowanie pra­wa, a utracili łaskę, prawdziwie mówi Apostoł: „jeśli usprawiedliwie­nie otrzymuje się przez Zakon, tedy Chrystus umarł daremnie" [Gal 2,21], tak i do tych, którzy łaskę, jaką poleca i rozpoznaje wiara Chrystusowa, uważają za coś naturalnego, prawdziwie się odnosi po­wiedzenie: Jeśli z natury sprawiedliwość, przeto „Chrystus na darmo umarł". Albowiem tu już było Prawo, a nie usprawiedliwiało; była i natura, a nie usprawiedliwiała. Przeto Chrystus nie na darmo umarł...

Sobór Chalcedoński (451)
Pierwsze tysiąclecie było czasem rozwoju chrystologii w per­spektywie pytań o zbawienie. Ogłoszony na Soborze Chalcedońskim (451) opis ontyczny tajemnicy Chrystusa, jako jednej osoby istniejącej w dwóch naturach, miał kluczowe znaczenie dla właściwego rozumienia zbawczego działa­nia Boga w Chrystusie. Rozstrzygnięcie Chalcedonu kazało bo­wiem uznać integralność człowieczeństwa Zbawiciela, ściśle choć bez jakiegokolwiek pomieszania złączonego z bóstwem.

Sobór Konstantynopolitański III (680-681) wyprowadził z na­uki Soboru Chalcedońskiego wnioski dotyczące działania i woli.
Zgodnie z nauczaniem świętych Ojców przepowiadamy w Nim [to znaczy w Chrystusie], dwa odnoszące się do natur chcenia, inaczej dwie wole, oraz dwa odnoszące się do natur działania: bez podziele­nia, bez zmiany, bez podziału i bez zmieszania. Te dwie wynikające z natur wole w żadnym przypadku nie są sobie przeciwne, jak twier­dzili bezbożni heretycy, lecz Jego wola ludzka, nie sprzeciwiając się ani nie walcząc, idzie za, a raczej jest posłuszna Jego Bożej i wszechmoc­nej woli.
Przyjęty opis relacji ludzkiej woli do boskiej dawał spekulatywną podstawę do odważniejszego wyrażania biblijnej nauki, zgodnie z którą zbawia posłuszne Bogu, w pełni ludzkie „tak" Chrystusa, będące odpowiedzią na „nie" Adama (Rz 5,18-19). Zbawienie okazywało się, zgodnie z takim ujęciem, wyzwoleniem ludzkiej wolności.

Sobór Trydencki 1545 – 1563 zajął się systematycznie  problematyką usprawiedliwienia w odpowiedzi na krytykę protestancką. Starał się obronić katolicką naukę o zasługiwaniu, przedstawiając zasłu­giwanie Chrystusa jako warunek wszelkiego innego. Podstawowymi modelami interpretacji zbawienia dokonanego w Chrystusie były w związku z tym w soborowym Dekrecie o usprawiedliwieniu (1547) zasługa i zadośćuczynienie:
         [...] ludzie [...] nigdy nie zostaliby usprawiedliwieni, gdyby nie od­rodzili się w Chrystusie, ponieważ przez to odrodzenie za pośrednic­twem zasługi Jego męki udzielona zostaje im łaska, dzięki której stają się sprawiedliwi.
         Przyczyny tego usprawiedliwienia są następujące [...] przyczyną zasługującą jest Jego umiłowany Jednorodzony, nasz Pan Jezus Chrystus, który —- gdy byliśmy nieprzyjaciółmi (Rz 5,10) — „z powodu wielkiej miłości, którą nas umiłował" (Ef 2,4), swą naj­świętszą męką na drzewie krzyża wysłużył dla nas usprawiedliwienie i zadośćuczynił za nas Bogu Ojcu...
Opublikowane piętnaście lat później Nauka i kanony o naj­świętszej ofierze mszy świętej (1562) Soboru Trydenckiego odwoły­wały się z kolei w wyjaśnianiu zbawienia do modelu ofiary prze­błagalnej. Będzie o tym szerzej mowa niżej w części poświęconej ofierze.

Konstytucja Cum occasione Innocente­go X (1653). Przeciw poglądom jansenistów papież stwierdził: Była to ważna reakcja przeciw nurtowi augustynizmu, który bro­niąc absolutnej doskonałości woli boskiej (co Bóg zamierza, zawsze doskonale wypełnia), chciał ograniczyć uniwersalność dzieła zbawie­nia. W imię wyraźnie wyrażonej w Nowym Testamencie powszech­nej woli zbawczej Boga (1 Tm 2,4; 1 J 2,2), twierdzenie jansenistów zostało odrzucone. Co ciekawe, podobna problematyka pojawiła się w oficjalnym nauczaniu Kościoła już wcześniej, na wspomnianym II synodzie w Orange (529) i w czasie sporów po­święconych predestynacji (synod w Quierzy-sur-Oise, 853, synod w Yalence, 855). Odrzucono wtedy ideę podwójnej predestynacji, zgodnie z którą Bóg miałby przeznaczać od początku niektórych do zbawienia, innych do potępienia — Bóg nie przeznacza do potępie­nia, możliwość potępienia wiąże się z wyborami ludzkiej wolności, niezgodnymi z wolą Bożą.

Sobór Watykański I (1869-1870) i II (1962-1965) zdążył rozpocząć pracę nad schematem drugiej konstytucji dogmatycznej poświęconej wierze katolickiej, która zawierała rozdział poświęcony łasce Zba­wiciela. Przygotowywany tekst kładł nacisk na pojęcia zasługi i za­dośćuczynienia zastępczego   {satisfactio  vicańd)  w wyjaśnianiu dzieła zbawczego. Wybuch wojny francusko-niemiecki ej zawiesił pracę nad tym schematem. Na początku obrad Soboru Waty­kańskiego II (1962-1965) niektórzy teologowie zwracali uwagę na brak precyzyjnej definicji dotyczącej zbawienia w dokumen­tach Magisterium, postulując uzupełnienie tej luki. Propozycja nie została jednak podjęta — uznano, że zadaniem tekstów anga­żujących autorytet Kościoła nie jest wyczerpujący opis wszystkich tajemnic wiary, lecz wskazywanie właściwego kierunku interpreta­cji w razie ich niezrozumienia lub zakwestionowania.
Katechizm Kościoła Katolickiego (1992). W swojej wykładni tajemnicy Chrystusa sta­ra się on zachować równowagę między wskazywaniem zbawczego znaczenia wszystkich tajemnic życia Zbawiciela (KKK 516-518; 606-607) a przyznawaniem szczególnego miejsca misterium pas­chalnemu (KKK 571). W centrum interpretacji śmierci sytuuje pojęcia ofiary paschalnej i ofiary Nowego Przymierza (KKK 613— -614), podkreślając rolę wolnego ofiarowania — posłuszeństwa (KKK 615). Nie brak także w wykładzie wskazania na zbawcze znaczenie tajemnicy wcielenia (KKK 456-463) i zmartwychwsta­nia (KKK 651-655).

Dokumenty Stolicy Apostolskiej

Dwie instrukcje Kongregacji Nauki Wiary
Libertatis nuntius (1984) i Libertatis conscientia (1986)  dotyczyły latynoamerykańskiej „teologii wyzwolenia". Zachęcając do działań na rzecz ubogich, zwracały one uwagę na redukcyjny — polityczny — charakter wyzwolenia proponowany przez południowoamerykańskich teologów. Kwestionowały także możliwość użycia marksistowskiej perspektywy walki klas jako klucza hermeneutycznego (zob. słownik) do opisu tajemnicy zba­wienia i tajemnicy Kościoła.
Wspólna deklaracja w sprawie nauki o usprawiedliwieniu (1997), przygotowana przez Papieską Radę ds. Jedności Chrześcijan i Światową Federację Luterańską, otworzyła nowe perspektywy w dialogu ekumenicznym. Podjęła kluczowy dla protestancko-katolickich sporów temat przyjmowa­nia przez człowieka daru zbawienia. Wspólne sformułowanie na­uki o całkowitej zależności ludzkiego zbawienia od łaski Chrystusa — której dobre czyny człowieka są tylko owocem, nigdy zaś źró­dłem — pozwoliło na wycofanie się z wzajemnych potępień .

Deklaracja Dominus Iesus (2000), wydana przez Kongregację Doktryny Wiary. Dotyczyła ona zgodnie z podtytułem „jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła". Była ona reakcją na rodzące się, głównie w Azji — pod wpływem spotkań z innymi religiami — chrysto­logie, które relatywizują w opisie dzieła zbawienia znaczenie Chrystusa bądź wcielenia.
Stosunkowo mała liczba orzeczeń dogmatycznych jest dowo­dem na to, że prawda o zbawieniu narzuca się w chrześcijaństwie z taką siłą, iż nigdy nie została zanegowana w sposób bezpośredni i formalny. Jej integralność bywała czasem zagrożona przez nie­które doktryny chrystologiczne, pewne rozwiązania nauki o relacji między naturą i łaską czy uwikłanie w zbyt doczesne wyobrażenia o charakterze oczekiwanego zbawienia. Wzmiankowane trudności nie powinny jednak przesłaniać podstawowego faktu: uznanie przynoszonego przez Boga w Chrystusie, pochodzącego nie z tego świata   zbawienia   jest   oczywistym    niekwestionowanym  założeniem wszelkiej chrześcijańskiej dogmatyki.

Aby poprawnie zrozumieć czym jest zadośćuczynienie (pokuta), zbawienie, usprawiedliwienie konieczny jest nam kontekst historyczny, który ukaże nam od jakich treści wychodzili ojcowie kościoła i do czego doszli w swoich rozważaniach.

Soteriologia pierwszego tysiąclecia. Wokół Chalcedonu.

Sobór w Chalcedonie (451). „Kto zbawia?"; „co zostało zbawione?"
Rozwój refleksji na temat zbawienia w pierwszym tysiącleciu wiązał się ściśle z ewangelicznym pytaniem: kim jest Jezus Chry­stus? (Mk 8,27-29 ). Odpowiedzi przesą­dzającej na wieki o sposobie interpretacji prawdy o Chrystusie udzielił Sobór w Chalcedonie (451). Cztery pierwsze wieki wypeł­nione były sporami przygotowującymi rozstrzygnięcia Soboru, kolejne wieki z kolei spożytkowane zostały przez teologów na „trawienie" przedstawionego rozwiązania, wyciąganie z niego konsekwencji. Decydujący tekst Soboru brzmiał następująco:
„Jednego i tego samego Chrystusa Pana, Syna Jednorodzonego, na­leży wyznawać w dwóch naturach, bez zmieszania, bez zmiany, bez podzielenia i bez rozłączania. Nigdy nie zanikła różnica natur przez ich zjednoczenie, ale zostały zachowane cechy właściwe obu natur, które się spotkały, aby utworzyć jedną osobę i jedną hipostazę”
Jedna osoba (= hipostaza) w dwóch naturach boskiej i ludz­kiej, bez zmieszania, bez zmiany, bez podzielenia i bez rozłącza­nia oto klucz do opisu tajemnicy Chrystusa uroczyście przyję­ty w Chalcedonie. Z punktu widzenia traktatu o zbawieniu trzeba podkreślić, że rozwiązanie to zrodziło się w ogniu długiej i skom­plikowanej dyskusji, która była inspirowana głównie przez proble­my soteriologiczne. Pytanie „kim jest Jezus?" było bowiem ściśle związane z pytaniem bardziej podstawowym: „co to znaczy, że Jahwe zbawia w Jezusie?" To ostatnie zaś rozszczepiało się na dwa uzupełniające się zagadnienia, wokół których ogniskowała się refleksja chrystologiczna pierwszego ty­siąclecia: „kto zbawia?" i „co zostało zbawione?"
Pytanie „kto zbawia?" broniło pełni bóstwa Chrystusa. Dla Izraela było rzeczą oczywistą, iż zbawiać , odpuszczać grzechy, może wyłącznie Bóg (Mt 9,1-7), udzielanie pełni nowego życia po upadku było prerogatywą wy­łącznie boską. Jeśli Chrystus ma więc zasługiwać na miano „Jahwe zbawia", to musi sam być Bogiem. Uznanie Chrystusa za zbawia­jący podmiot prowadziło do uznania boskiej natury Chrystusa.
Pytanie „co zostało zbawione?" kazało z kolei bronić integral­ności ludzkiej natury Zbawiciela. Zgodnie z przypisywaną św. Atanazemu zasadą, trzeba było uznać, iż „tylko to, co zostało przyjęte, zostało zbawione". Jeśli zatem w Chrystusie i przez Chrystusa Jahwe miał człowieka całkowicie i w pełni zbawić, to Chrystus musiał być w pełni i całkowicie człowiekiem.
Nie będę tutaj przedstawiał dokładnej nauki  Maksyma Wyznawcy, ponieważ jest ona wprowadzeniem do tego co wywnioskował święty Anzelm. Podaje tylko treść pewnego listu Maksyma, który mówi o zadośćuczynieniu czyli o pokucie. 

List św. Maksyma Wyznawcy, Miłosierdzie Pańskie wobec pokutujących

Głosiciele prawdy i wszyscy słudzy Bożej łaski, którzy od samego początku aż do naszych czasów wyjaśniali nam, każdy w swoim okresie, zbawczą wolę Boga, powiadają, iż nie ma nic tak drogiego Panu i odpowiadającego miłości jak to, że ludzie nawracają się do Niego powodowani prawdziwą pokutą.
Aby to ukazać w sposób bardziej Boski niż inni, najświętsze Słowo Boga i Ojca (samo zresztą i jedyne, pełne nieskończonej dobroci), poniżywszy się w niewypowiedziany sposób i nachyliwszy ku nam, raczyło zamieszkać wśród nas. Słowo to, żeby nas pojednać z Bogiem i Ojcem, uczyniło, wycierpiało i powiedziało za nas to wszystko, co my sami winniśmy zrobić, gdyśmy jeszcze byli nieprzyjaciółmi i wrogami Boga. Tak więc znajdując się daleko od błogosławionego życia w wieczności, zostaliśmy do niego z powrotem wezwani przez Chrystusa.
On bowiem nie tylko uleczył mocą swoich cudów nasze choroby, lecz przyjął również wszystkie słabości, jakie nas dręczą, łącznie z poddaniem się śmierci. Sam nietknięty żadną winą zwrócił zaciągnięty przez nas dług i nie tylko nas uwolnił od licznych i przerażających nieprawości, ale dał nam w wieloraki sposób poznać, jak możemy się do Niego upodobnić poprzez postawę wyrozumiałej życzliwości i doskonałej miłości wobec innych.
Dlatego wołał: "Nie przyszedłem wzywać do pokuty sprawiedliwych, ale grzeszników". Bo "nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają".
Przyszedł Chrystus szukać owcy, która zaginęła. Posłany został do owiec, które zginęły z domu Izraela. Przez przypowieść o zaginionej drachmie dał nam jasno do poznania, że przyszedł po to, aby odzyskać obraz, który został pokryty najbardziej cuchnącym błotem grzechów. Dalej mówi: "Zaprawdę powiadam wam, że radość powstaje w niebie z jednego grzesznika, który się nawraca".
Tę samą prawdę podkreślają również inne przypowieści. Oto wędrowiec wpadł w ręce zbójców. Obdartego z wszystkich szat, poranionego i na pół żywego miłosierny Samarytanin opatruje winem i oliwą, a wsadziwszy go na swoje juczne zwierzę odwozi do gospody, zapewniając mu tam opiekę. Opłaciwszy koszty pielęgnacji, obiecuje uiścić przy powrocie wszystkie dalsze wydatki.
Nad powracającym synem marnotrawnym pochyla się najlepszy ojciec i obejmując tego, który przez pokutę wraca do niego, okrywa go znowu blaskiem ojcowskiej chwały, nie wypominając mu niczego, czym przedtem zawinił.
Z tego samego powodu owieczkę, która odeszła z Bożej owczarni i błąkała się po górach i wzgórzach, odnajduje dobry Pasterz. Nie łaje jej ani nie bije, lecz z powrotem przyprowadza do owczarni nie żałując trudu. Owszem, bierze ją na ramiona i w rozrzewniający sposób dołącza do reszty stada.
Dlatego Chrystus wołał: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię". I dalej: "Weźcie moje jarzmo na siebie", nazywając jarzmem przykazania bądź też życie inspirowane Ewangelią. A wielki ciężar pokuty, który wydaje się uciążliwy, określa jako lekki, mówiąc: "Jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie".
Gdy zaś uczy o świętości Boga i Jego dobroci, mówi rozkazując: "Bądźcie święci, bądźcie doskonali, bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz niebieski". "Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone". I wreszcie: "Wszystko, cobyście chcieli, żeby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie".

Soteriologia św. Anzelma (1033-1109).
Mimo nowatorskiego charakteru dzieła Maksyma, za początek nowej epoki uznaje się pytanie postawione przez św. Anzelma Cur Deus homo (Dlaczego Bóg stał się Człowiekiem)
Św. Anzelm zaproponował nowy model interpretacji zba­wienia jako zadośćuczynienie. Zgodnie z tym mode­lem dzieło zbawienia należało rozumieć jako wynik wolnego dzia­łania Chrystusa w imieniu grzeszników, które osiąga swój szczyt w dobrowolnym darze z własnego życia złożonym na krzyżu. Oczywiście, rola wolnej woli i działania Chrystusa została już zauważona wcześniej w pierwszym tysiącleciu  zwłaszcza przez Maksyma. Był on obrońcą wolnego działania Chrystusa, jednakże jego rozważania koncentrowały się na opisie ontycznym tajemnicy Zbawiciela. Wielki teolog Wschodu z uporem przedstawiał Chrystusa jako posiadającego integralną ludzką wolę, chcąc w ten sposób doprecyzować sformułowanie Chalcedonu.
Swoją nauką o zadośćuczynieniu Anzelm wytyczał nowy szlak, który, choć w doskonałej zgodzie z konkluzją chalcedońską, nie był wyłącz­nie komentarzem do opisu ontycznego zaproponowanego na so­borze. Od dominującego w pierwszym tysiącleciu pytania „kim powinien być Jezus Chrystus, aby nas zbawić?", Anzelm przepro­wadza soteriologię do charakterystycznej dla drugiego tysiąclecia perspektywy: „czego powinien dokonać Jezus Chrystus, aby nas zbawić?".

Różnice między tysiącleciami. Tendencja fizyczna i moralna
Różnicę między soteriologią pierwszego i drugiego tysiąclecia charakteryzuje się czasem za pomocą terminów technicznych: ten­dencja fizyczna i moralna. W pierwszym tysiącleciu dominowała tendencja fizyczna, w drugim tendencja moralna.
- Tendencja fi­zyczna (od gr. Physis,  natura) widzi źródło zbawienia w zjedno­czeniu natury boskiej i ludzkiej w Chrystusie;
-Tendencja moralna („moralna" w języku scholastyki znaczy „odnosząca się do działa­nia") w Chrystusowym działaniu, w wyborach Jego wolności.
 
ZADOŚĆUCZYNIENIE

To model interpretacji śmierci Chrystusa jako ta­jemnicy zbawienia. Termin nie jest biblijny. Pochodzi z prawa rzymskiego. Satisfacere to dosłownie „uczynić dość". Zadośćuczynienie nie oznaczało całkowitego zwrotu długu lub całkowitej naprawy wyrządzonego zła, ale uczynienie czegoś, co po zaaprobowaniu przez osobę pokrzywdzoną uznawano za wystarczającą rekompensatę za szkody. Pierwszym, który zastoso­wał ten termin w kontekście pokutnym do grzesznika, był Tertulian. Używa go też św. Ambroży. To jednak św. Anzelm z Canterbury w swym dialo­gu Cur Deus homo {Dlaczego Bóg stał się człowiekiem) uczyni zeń centralne pojęcie teologii zbawienia.

Rozumowanie Anzelma
Zanim prześledzimy rozumowanie Anzelma, warto zdać sobie sprawę z kontekstu jego propozycji. Opat Canterbury chce odpo­wiedzieć na pytanie, dlaczego Bóg stał się człowiekiem. Co cieka­we, w tej pracy przyświeca mu intencja, która pojawiła się już wcześniej. W prologu do Monologionu Anzelm wyznaje:
[Niektórzy bracia] uwzględniając bardziej swe własne życzenie, aniżeli łatwość samego przedsięwzięcia czy też moje możliwości, z góry wyznaczyli mi również następującą formę spisania tych rozmyślań: aby absolutnie nic nie było w nich dowodzone powagą Pisma [świętego], lecz by do uznania, że jest tak, jak się twierdzi u kresu po­szczególnych dociekań... zmuszała od razu konieczność rozumowa i ujawnił to jasno blask prawdy.
Podobną taktykę intelektualną stosuje Anzelm w Cur Deus homo. We wstępie do swego dzieła sygnalizuje, iż chce się zastana­wiać nad tytułowym pytaniem, „jakby nic nie było wiadomo o Chrystusie" {quasi nihilsciatur de Christo). Oznacza to, że jego intencją jest niejako wydedukowanie wcielenia, wykazanie, że było ono konieczne, wziąwszy w nawias to, co dzięki historii zba­wienia wiemy o samym Zbawicielu.
Warto wspomnieć także o podobieństwie do drugiego, wcze­śniejszego i chyba najbardziej znanego dzieła. W Proslogionie Anzelm zaproponował swój słynny dowód ontologiczny, który do dziś wzbudza namiętne dyskusje. Zgodnie z tym dowodem Bóg jest „czymś, ponad co niczego większego nie można pomyśleć" {aliquid quo nihil maius cogitari possit). W Cur Deus homo An­zelm stara się zastosować tę samą figurę myślową do sprawiedli­wości i miłosierdzia, które manifestują się we wcieleniu. Dobro­wolnie przyjęta przez Syna Bożego śmierć jest tak doskonałą reali­zacją obydwu przymiotów, że nie da się pomyśleć od niej dosko­nalszej. Innymi słowy, sprawiedliwość i miłosierdzie, które nam jawią się jako różne rzeczywistości podniesione w Chrystusie do najwyższej doskonałości, odnajdują w Nim swoją ostateczną jedność.

I.  Po każdym grzechu („kradzieży") potrzebne jest zadośćuczynienie bądź kara.
Wszelki grzech jest dla Anzelma rodzajem kradzieży: zabra­niem Bogu tego, co Mu się słusznie należy. Wiąże się z obrazą honoru Boga. Zarazem jest też zaburzeniem porządku sprawiedli­wości. (Anzelm opisuje grzech za pomocą dostępnych i zrozumia­łych w jego epoce obrazów, takich jak kradzież, obraza honoru; rozumie go jednak jednocześnie metafizycznie jako naruszenie bo­skiej harmonii.)
Zaburzenie porządku sprawiedliwości musi zostać usunięte. Może to się dokonać albo siłą, przez karę, albo dobrowol­nie, przez zadośćuczynienie. To dobrowolne zadośćuczynienie musi obejmować dwa elementy: naprawę zaburzonego porządku (uszanowanie honoru Boga), a zarazem kompensatę bólu.

II.  Człowiek jest niezdolny do zadośćuczynienia.
Człowiek nie może dokonać sam zadośćuczynienia, bo wszystko, na co mógłby się zdobyć , pokuta, serce pokorne, wstrzemięźliwość, różne rodzaje prac cielesnych, miłosierdzie wo­bec innych, posłuszeństwo, należy się Bogu, nawet gdyby grzech nie został popełniony, na mocy samego faktu pochodzenia człowieka od Boga. Mając od Boga wszystko, w punkcie wyjścia jesteśmy Mu już winni wszystko. By dokonać zadośćuczy­nienia, człowiek musiałby więc Bogu ofiarować „coś, co jest więk­sze niż wszystko, co jest poza Bogiem" {aliquid majus quam omne ąuodpraeter Deum est,. Nie stać nas na taki dar.
Z drugiej strony, gdyby nawet przyjąć, że tych wszystkich dzieł posłuszeństwa i miłości człowiek nie jest Bogu winien z powodu stworzoności swojej natury, to człowiek wciąż byłby niezdolny do zrekompensowania swojej niewierności, gdyż Bóg domaga się za­dośćuczynienia odpowiadającego wielkości popełnionego grzechu. Zgodnie z tą zasadą najmniejsze świadome wykro­czenie przeciw Bożej woli, będąc obrazą majestatu nieskończone­go Boga, ma wartość nieskończoną.

III. Zadośćuczynienie jest konieczne dla wypełnienia Bożego planu.
Zadośćuczynienie nie jest wyłącznie czymś potrzebnym czło­wiekowi, jest także czymś koniecznym dla Boga. Dlaczego? Bóg nie może zaakceptować stworzenia człowieka „na próżno" i zrezy­gnować z realizacji swojego zamysłu względem stworzeń. By Jego plan mógł się zrealizować, potrzeba, by państwo Boże pomniej­szone przez grzech aniołów zostało na nowo wypełnione dzięki ludziom.
Oczywiście, ta „konieczność" wypełnienia Bożego zamysłu zbawienia nie wiąże się z jakimkolwiek zewnętrznym przymusem, jakiemu Bóg miałby być poddany. Chodzi o konieczność, która jest „nieporuszonością boskiej łaskawości, którą Bóg posiada dzię­ki sobie samemu, a nie komuś innemu, i dlatego w sensie niewła­ściwym mówi się o konieczności".

IV.  Tylko Bóg-Człowiek może wypełnić zadośćuczynienie, które zbawia człowieka.
Z jednej strony to do człowieka należy zadośćuczynić, ale ża­den człowiek nie jest w stanie tego dokonać. Nikt nie może Bogu ofiarować czegoś, co jest większe niż wszystko, co jest poza Bogiem. Z drugiej strony tylko Bóg byłby w stanie dokonać za­dośćuczynienia godnego Boga, ale nie miałoby ono znaczenia dla człowieka, gdyby Bóg uczynił je w miejsce człowieka, będąc wy­łącznie Bogiem. Narzuca się więc rozwiązanie:
Jeśli jest więc koniecznym [...] by państwo niebieskie było prowa­dzone do doskonałości wraz z ludźmi, i jeśli to nie jest możliwe bez wspomnianego zadośćuczynienia, którego nikt nie może dokonać poza Bogiem, i nikt nie powinien poza człowiekiem, jest konieczne, by dokonał go Bóg-człowiek.

V.  Zadośćuczynieniem może być tylko w wolny sposób przyjęta śmierć Boga-Człowieka.
Wiemy już, kto może dokonać zadośćuczynienia. Pozostaje odpowiedź na pytanie, jak to się może stać. Jak wiadomo, po­trzebne są dwa elementy: przywrócenie zaburzonego porządku i kompensata bólu. Przywrócenie porządku dokonuje się przez uszanowanie honoru Boga, poddanie się całkowicie Bożej woli. Co jednak może hytpretium doloris, określanym jako „coś, co jest większe niż wszystko, co jest poza Bogiem"? Miałoby to przecież być coś niestworzonego...
Chrystus jest bez grzechu, nie jest więc poddany śmierci, która dosięga człowieka tylko jako konsekwencja grzechu. Nie musi więc umrzeć, ale może umrzeć w sposób całkowicie wolny. Chrystus może zatem ofiarować Bogu coś, co nie należy do po­rządku stworzonego, śmierć Boga-człowieka, i może to uczynić nie tytułem należności. Tutaj właśnie Anzelm sytuuje możliwość zadośćuczynienia przez Boga-Człowieka: śmierć Chrystusa ofiaro­wana w sposób wolny, oto pretium doloris.
Zadość­uczynienie dokonane przez Boga-Człowieka jest pojednaniem, dojściem do ostatecznej jedności, sprawiedliwości i miłosier­dzia, od czego nic większego nie da się pomyśleć:
Boże miłosierdzie, które, jak ci się wydawało,  miało być utracone, kiedyśmy rozważali Bożą sprawiedliwość i grzech człowie­ka, ukazało się nam jednak tak wielkie i tak bardzo zgodne ze spra­wiedliwością, że nic większego i sprawiedliwszego nie da się pomy­śleć. Cóż bowiem bardziej miłosiernego można by pomyśleć od tego, że Bóg Ojciec mówi do grzesznika, który został skazany na wieczne kary i nie ma niczego, co pozwoliłoby mu się od nich uwolnić: weź mojego Jednorodzonego i daj Mi Go za siebie; a Syn: weź Mnie, a Ja ciebie zbawię? Tak mówią równocześnie, kiedy wzywają i pociągają nas do wiary chrześcijańskiej. Co jest także bardziej sprawiedliwe od tego, że ktoś, komu się przekazuje kwotę, która jest większa od wszel­kiej winy, odpuszcza każdą winę, jeżeli tę zapłatę przekazuje się z na­leżną miłością.
        




        





1 komentarz: